Pomimo historii, geografia

Indie i Bangladesz zmarnowały szanse na wspólne korzyści. Błąd nie musi się powtarzać.

indie, bangladesz, indie bangladesz, indie bangladesz relacje, indyj-bangladesz stosunki, indy bangladesz współpraca, traktat wodny z Gangesem, ganges, bangladesz terroryzm, atak terrorystyczny w dhace, szejk Hasina, manmohan singh, narendra modi, PM Modi hasina, historia indyjskiego bangladeszu, indian express news, indyjska ekspresowa opinia, indie newsW przypadku Indii i Bangladeszu geografia powiązała nas tak misternie ze sobą, że jakiekolwiek niedoszacowanie zarówno potencjału wzajemnego dobrobytu – jak i wzajemnej krzywdy – może jedynie świadczyć o naszej zbiorowej głupocie. (obraz reprezentacyjny)

Historia jest fajna (a czasem nie tak piękna), ale nasza główna inspiracja i najbardziej przekonujący powód do międzypaństwowej współpracy między Indiami a Bangladeszem leży w naszej lokalizacji. Tak jak kraje mogą być więźniami geografii, tak samo geografia może być naszymi wyzwolicielami – jeśli mamy możliwość jej zobaczenia. W przypadku Indii i Bangladeszu wyjątkowo nam się to nie udało.

Dla Bangladeszu Indie są jednym z dwóch sąsiadów. Ale to nie mówi całej historii. Ze względu na swoją ogromną wszechstronną obecność jest praktycznie jedynym sąsiadem, gigantycznym sąsiadem o ogromnych możliwościach militarnych i gospodarczych, potencjalnie zarówno na dobre, jak i na złe, w zależności od charakteru relacji. Z kolei dla Indii Bangladesz jest jednym z sześciu sąsiadujących ze sobą sąsiadów. Ponownie, to nie mówi pełnej historii. Bangladesz jest jedynym sąsiadem, który jest praktycznie otoczony własnymi granicami Indii, ponownie z ogromnym potencjałem na dobre i na złe.

Historia mówi nam, że geografia była kluczowa w określaniu losów krajów. Ale pozostaje znacznie poniżej swojego potencjału. W przypadku Indii i Bangladeszu geografia powiązała nas tak misternie ze sobą, że jakiekolwiek niedoszacowanie zarówno potencjału wzajemnego dobrobytu – jak i wzajemnej krzywdy – może jedynie świadczyć o naszej zbiorowej głupocie. Urok pozytywów i uzasadniony strach przed negatywami powinny zmusić nas do ciągłego poszukiwania rozwiązań problemów, nigdy nie pozwalając, by rosły wystarczająco długo, aby stały się zbyt trudne do rozwiązania.

Rzadko zdarza się, aby jakiś kraj bardziej przyczynił się do niepodległości innego kraju, tak jak Indie dla Bangladeszu, w tym poświęcenie prawie 2000 indyjskich żołnierzy, zapewnienie schronienia milionom uchodźców w ciągu dziewięciu miesięcy naszej wojny wyzwoleńczej i ogromne trudności ekonomiczne, które doznały, tak że my, Bangladesz, możemy być wolni.

Dlaczego więc nie udało nam się zbudować modelowych relacji dwustronnych? Mówiąc najprościej, nigdy nie oddaliśmy jej serca i duszy. Za każdym razem, gdy pojawiają się przełomowe okazje, nie udaje nam się ich wykorzystać i pozwalamy, aby nasz zwyczajowy nawyk biznesowy je niszczył, nie myśląc nieszablonowo.

Weźmy przypadek tranzytu. Indie nalegają na to od dziesięcioleci; teraz, kiedy to nastąpiło, postęp jest powolny, fragmentaryczny i wstrzymywany przez żałośnie niski poziom inwestycji. Zamiast kompleksowego, wielomodelowego porozumienia lub traktatu tranzytowego, mamy do czynienia z rozdrobnionymi umowami, całkowicie pozbawionymi globalnej wizji. Po obu stronach tranzytem rzecznym zajmuje się jedno ministerstwo, koleją drugie, a transportem drogowym jeszcze inne, co wiąże się z niedopasowaniem międzyresortowym i opóźnieniami biurokratycznymi.

Wyobraź sobie, jak daleko byśmy się posunęli, gdyby cały nasz potencjał tranzytowy został objęty jednym planem generalnym, z jedną wizją i jasnymi celami poprawy handlu, handlu i łączności we wszystkich aspektach subregionalnych, regionalnych, transazjatyckich i transkontynentalnych. Taka globalna perspektywa wygenerowałaby zasoby do realizacji prawdziwego potencjału tego, co możemy osiągnąć. Tylko gdybyśmy zobaczyli nasze mapy trochę więcej, potencjał uderzyłby nas w twarz.

Podział wody również pozostaje główną irytującą kwestią. Nie ma nowego myślenia w tej sprawie. Problemy między rządem centralnym a rządem Bengalu Zachodniego mogą być realne, ale dla nas wydają się one raczej wewnętrzną sprawą Indii, która nie powinna wpływać na nasze stosunki dwustronne.

Podobnie jak tranzyt, tutaj znowu potrzebujemy kompleksowego porozumienia w sprawie gospodarki wodnej, które obejmie wszystkie nasze wspólne rzeki, a nie jedną po drugiej, jak to robiliśmy do tej pory. Premier Szejk Hasina podobno przedstawi taką propozycję podczas swojej nadchodzącej wizyty. Mamy nadzieję, że zostanie to potraktowane z powagą, na jaką zasługuje.

Nowym drażniącym jest również elektrownia Rampal, której lokalizacja w pobliżu Sundarbans jest bardzo poważnym problemem dla ekologów z Bangladeszu, a ich obawy podzielają indyjscy odpowiednicy. Do tej pory takie obawy były głuchymi uszami.

Wiele zostało osiągnięte za szejka Hasiny z naszej strony i Manmohana Singha i Narendry Modiego z drugiej. Ale pozostaje znacznie poniżej potencjału. Po stronie Bangladeszu największym krokiem naprzód było zareagowanie na obawy Indii dotyczące bezpieczeństwa i usunięcie wszystkich obozów terrorystycznych w naszych granicach – których nie powinno tam być. Po stronie indyjskiej bezcłowy dostęp do towarów z Bangladeszu był największym pozytywnym posunięciem, z którego korzyści zaczynają być widoczne. Ponownie jednak obszar pozostaje poniżej oczekiwań. Nielogiczne bariery pozataryfowe nadal są czynnikami drażniącymi i opóźniającymi postęp. Tymczasem Indie sprzedające Bangladeszowi tak potrzebną energię elektryczną przyniosły pozytywne rezultaty; więcej takich dostaw naprawdę by pomogło.

Zważywszy na zmianę klimatu politycznego po obu stronach, postęp w naszych stosunkach dwustronnych powinien przebiegać szybciej i bardziej znacząco. Wiele pozostaje na poziomie polityki i planowania — w terenie widać mniej niż oczekiwano.

Jako osoba medialna nigdy nie byłam w stanie zrozumieć obojętności indyjskich mediów wobec spraw Bangladeszu, zwłaszcza tych dotyczących stosunków dwustronnych. Najsmutniejszym przykładem jest zapora Farakka, która, moim zdaniem, była pierwszą poważną przyczyną wzrostu oddolnego antyindianizmu pod koniec lat osiemdziesiątych. Trwało to przez dziesięciolecia i nadal się utrzymuje, ale nigdy nie zostało to szczegółowo opisane w Indiach przez żadne popularne media drukowane lub audiowizualne.

Ta zapora zniszczyła ekosystem północno-zachodniego Bangladeszu, niszcząc tysiące akrów ziemi uprawnej, powodując wzrost zasolenia w rzekach i wodach podziemnych. Dopiero podpisanie 30-letniego Traktatu Wodnego z Gangesu w 1996 roku złagodziło niektóre z jego negatywnych skutków. W rzeczywistości podział wody w naszych wspólnych rzekach pozostaje plamą w naszych stosunkach. Brak choćby rozmowy o Teeście, kiedy umowa była gotowa do podpisania we wrześniu 2011, bardzo nas rozczarowała w Bangladeszu. Uzasadnienie stanowiska Bangladeszu w tej kluczowej kwestii podziału wody prawie nigdy nie znalazło odpowiedniego miejsca w indyjskich mediach.

Istnieje wiele innych kwestii, które można przytoczyć. Nic o Bangladeszu nie jest omawiane, z wyjątkiem sporadycznych przypadków przemocy społecznej – która jest endemiczna na subkontynencie – i tak zwanego wzrostu terroryzmu, przeciwko któremu Bangladesz prowadzi frontalny atak.

Jak więc idziemy do przodu? Nie martwiąc się o utracone możliwości i odkładając na bok litanię naszych wzajemnych błędów, musimy wykorzystać okazję, która jest przed nami. Jeśli kiedykolwiek był odpowiedni moment na dokonanie dramatycznej zmiany w stosunkach Bangladeszu z Indiami, to właśnie teraz.

W historii naszego związku jest zbyt wiele przykładów straconych chwil. Nie powtarzajmy ich.