Facebook jest w doku; musimy oprzeć się atakowi Kongresu Lewicy na wolność słowa

Im więcej platform mediów społecznościowych padnie na tendencyjne głosy lewicy i stanie się komorami echa, tym bardziej stracą swoją wiarygodność.

Mowa nienawiści na Facebooku, mowa nienawiści na Facebooku bjp, dziennik Wall Street na Facebooku bjp, Facebook, Kongres, Wolne przemówienie Kongresu, rahul Gandhi, George Orwell 1984, Facebook facts check, Mark Zuckerberg, Tło Lewicy Kongresu, BJP, Cambridge Analytica, Indian ExpressNie jest tajemnicą na całym świecie, że Facebook został nakłoniony przez różne organy rządowe do kontrolowania przepływu faktów. (Reuters)

W 1984 roku George'a Orwella myśloprzestępstwem było faktyczne niezgodzenie się z punktami widzenia ustalonymi przez Wielkiego Brata. Najnowszym przejawem tej orwellowskiej koncepcji jest oburzenie lewicowej kliki Kongresu z powodu hit-job zachodniego domu medialnego na Facebooku, platformie już skłaniającej się do lewicy. Prawda, podobnie jak w roku 1984, jest ofiarą. Samo drapanie powierzchni ujawnia, że ​​burza w filiżance jest tylko ćwiczeniem mającym na celu zastraszenie Facebooka za umożliwienie istnienia pewnych opinii.

Nie jest tajemnicą na całym świecie, że Facebook został nakłoniony przez różne organy rządowe do kontrolowania przepływu faktów. Przesłuchania parlamentarne w Singapurze w tym kontekście stały się dość sławne — przedstawiciele Facebooka zostali wciągnięci w ich samozadowolenie. W macierzystym kraju, w Stanach Zjednoczonych, przesłuchanie w Senacie obnażyło oszustwo neutralności, zmuszając Facebooka do korzystania z uprawnień monopolu do cenzurowania wypowiedzi politycznych, zwłaszcza konserwatywnych. Również w Indiach widzieliśmy przykłady tego, że Facebook faktycznie filtruje poglądy nielewicowe i niekongresowe za pomocą sfabrykowanych etykiet fałszywych wiadomości. Są nawet oskarżani o używanie algorytmów blokowania cieni.

To, czego chce lewica, to nie kontrola nad mową nienawiści, ale nieskrępowana wolność mowy nienawiści wobec swoich ideologicznie powiązanych członków. Dlatego można było usłyszeć, jak Mark Zuckerberg cytuje Kapila Mishrę, ale nic nie mówi o Soni Gandhi, która nawoływała mieszkańców Delhi do aar paar ki ladai (przygotowania się do ostatecznej bitwy). Istnieją miliony postów wyszydzających hinduskich bogów i oczerniających przywódców prawicy. Ale zaawansowane algorytmy Facebooka i standardy społeczności nie są w stanie ich złapać. Jednak niczego niepodejrzewający zwykli ludzie prowadzący strony popierające prawicę centrum są zawieszeni bez prawa do odwołania.

Lewica nie chce różnorodności w kulturze organizacyjnej. Chce pełnej zgodności. W związku z tym nie wystarczy im, jeśli większość pracowników na Facebooku w Indiach pochodzi z Lewicowego Kongresu. Istnieją przykłady obecnych i byłych menedżerów Facebooka powiązanych z byłym rządem i partiami opozycyjnymi, a niektórzy z nich otwarcie krytykowali również premiera. Oskarżanie ich o bycie zwolennikami BJP jest śmieszne.

Nie przeszkadza też strażnikom, że Partia Kongresu została złapana w parze z Cambridge Analytica, niesławnym manipulatorem demokracji wykorzystującym duże zbiory danych, który ingerował w procesy wyborcze w kilku krajach i używał Facebooka jako swojej broni. W rzeczywistości mieli symbol ręki Kongresu w swoim biurze, ale ta kontrowersja została po cichu pochowana. Wyobraź sobie wrzawę, gdyby to samo powiązanie zostało znalezione z synem brata bratanka, zięcia członka BJP.

Problem jest jednak znacznie większy i intelektualnie zakorzeniony w fenomenie fałszywego świata postprawdy, o którym krąży banda elitarnych elit, bojących się stracić moc nazywania poglądów myśloprzestępstwami. Bojąc się, że zostanie mu pokazane lustro rzeczywistości, cała kabała postanowiła zebrać swoich towarzyszy i podjąć hity wśród tych, którzy nie w pełni stosują się do ich nakazów.

Niestety, w całej dyskusji pominięto prawdziwą historię — faktyczne oszustwo Facebooka, które zbyt długo zamiatano pod dywan. Finansowanie i uprawomocnienie wybitnych dziennikarzy należących do prolewicowej kliki i umożliwienie im stania się arbitrami prawdy na Facebooku to gra, podczas gdy wszystko, co jest sprzeczne z ich poglądami i opiniami, jest uważane za fałszywe. Bezrobotni lewicowi dziennikarze i ich poglądy liczą się dla strażników jako prawda ewangelii, ale przemówienie premiera w Dniu Niepodległości zostało oznaczone jako fałszywe wiadomości. Czy to tylko zbieg okoliczności, że bateria certyfikowanych przez Facebooka wybitnych kontrolerów faktów nie była jeszcze w stanie zweryfikować żadnego z twierdzeń Rahula Gandhiego?

Zaskakujące, ale nie szokujące jest to, że Facebook zezwalał nawet na płatną promocję postów z wykorzystaniem przekształconych zdjęć PM Modiego z flagą Pakistanu, podczas gdy strony, które pozwalają na przeciwne poglądy, często tracą możliwość zarabiania tylko za podanie faktów.

Po upadku głównego nurtu mediów jako jedynego arbitra prawdy, walka o narrację przeniosła się na media społecznościowe. Pierwotnie nie były to platformy kontrolowane przez Kongres Lewicy, ponieważ nie było bram ani strażników. Jednak od tego czasu planowana kampania przejęła również te platformy.

Ta ostatnia runda wymyślonego oburzenia powinna być postrzegana jako mordercza wojna lewicy o kontrolowanie już kongresowej i lewicowej platformy i ukaranie ich za nawet najmniejsze myśli-przestępstwa – pozwalając na alternatywne punkty widzenia. To kolejna próba odzyskania monopolu na narrację i pozbawienia praw alternatywnych wersji. Uzbrojeni w moc zorganizowanej kliki, strażnicy wierzą, że mogą nadal utrwalać ten sam jednostronny monopol.

Im więcej platform mediów społecznościowych padnie na tendencyjne głosy lewicy i stanie się komorami echa, tym bardziej stracą swoją wiarygodność. Wszyscy powinniśmy powstać i oprzeć się temu zorganizowanemu atakowi ekosystemu Kongresu Lewicy na nasze podstawowe prawo do korzystania z wolności słowa w granicach wyznaczonych przez indyjskie prawo.

Pisarz jest byłym Ministrem Stanu Informacji i Radiofonii i Telewizji (2018-19) i posłem BJP