Trzeci mezczyzna

Nie chodził po Księżycu, ale Michael Collins był takim samym bohaterem jak ci, którzy to robili

Dziennik misji nazwał Collinsa najbardziej samotnym człowiekiem od czasów Adama, ale on się nie zgadzał.

Kiedy Michael Collins pilotował sondę Apollo 11 Columbia, orbitującą 60 mil nad powierzchnią Księżyca, był całkowicie sam za każdym razem, gdy przechodził on nad ciemną stroną Księżyca. Jego komunikacja z NASA zostałaby zablokowana, podobnie jak jego kontakt z członkami załogi, Neilem Armstrongiem i Buzzem Aldrinem — pierwszymi ludźmi, którzy chodzili po Księżycu. Ale Collins, który zmarł w środę w wieku 90 lat, był spokojny. Podoba mi się to uczucie, napisał w swoim pamiętniku z 1974 r. Noszenie ognia.

Dziennik misji nazwał Collinsa najbardziej samotnym człowiekiem od czasów Adama, ale on się nie zgadzał. Ani odrobiny samotności, powiedział w wywiadzie z 2019 roku. Był zbyt zajęty utrzymaniem statku i utrzymywaniem go na orbicie, w gotowości na czas, kiedy Lunar Module Eagle, przewożący Armstronga i Aldrina, wystartuje z bazy Tranquility i zadokuje na Columbii.

Później niewielu pamiętało Collinsa i jego wkład w lądowanie na Księżycu. Bycie pierwszym człowiekiem na Księżycu jest wspaniałe, bycie drugim, tylko trochę mniej. Ale żeby nawet nie postawić na nim stopy? Miał to być zapomniany astronauta, jak często opisywano Collinsa. Jednak nie miał nic przeciwko temu, że nie dostał szansy chodzenia po Księżycu, który 52 lata później nadal jest najbardziej zapierającą dech w piersiach przygodą według wszelkich ludzkich standardów. Collins miał szczęście, że wniósł swój wkład w misję tworzenia historii. I był to wkład tak znaczący, jak wkład Armstronga i Aldrina. Ktoś musiał zadbać o to, by ci dwaj mężczyźni mogli wrócić do domu. Jeśli już, rola Collinsa w misji pokazuje, że nie musisz być celebrowany, aby zostać bohaterem. Po prostu musisz wykonać pracę, którą wybrałeś.